Wydawnictwo Gramel wynosi się z Polski. To już właściwie potwierdzona informacja, która jakoś mnie nie zaskoczyła. W podsumowaniu ubiegłego roku dla Adriana napisałem, że widzę tendencję do wychodzenia na rynki zewnętrzne i ekonomia może zmusić do zaprzestania wydawania na rodzimym rynku. Uzasadnienie decyzji o wyjściu z kraju zaskoczyło mnie jednak zupełnie. Piotr Koryś jako jedną z przyczyn wspomina kulturę odbiorców.
Owszem, zbieranie hejtu to cos, co trzeba przyjac na siebie. Tak, jak i krytycznych recenzji. Nie tymi sie jednak przejmuje. Po paru projektach na zachod, oprocz tego, ze mialem z tego wiecej pieniedzy, to jeszcze zauwazylem cos takiego. Koles znajduje blad. Koles pisze do mnie ze tu jest blad, ja mowie ok, jest. Koles pisze na forum – swietny system, ma owszem bledy, ale po rozmowie to poprawilismy, pdf juz jest poprawiony, albo w temacie wrzucona poprawka. Do tego dochodzi krzyk tych, ktorzy nie sa targetem, ale najglosnieja krzycza. Ba, inna sprawa – ktos pisze, ze jest blad. Inni pokazuja, ze go nie ma. Koles pisze ok, macie racje, nie ma. U nas walka do konca i ucieczka. Albo od razu flejm.
To trudno mi zaakceptować jako powód. Kwestie finansowe owszem, ale coś co przypomina („przypomina” nie znaczy wcale, że jest) obrażanie się na potencjalnego klienta już nie.
Czułbym się pewnie rozczarowany postawą Piotra, gdyby nie inny powód, który odbieram jako zdecydowanie ważniejszy. To coś co przekonuje mnie, że w tym kraju nie warto. Powód, który być może jest ściśle powiązany z wcześniejszym (i wpływa na moją wcześniejszą jego ocenę). Zwykła ludzka nieżyczliwość. O ile jej przejawem jest krytykowanie czyjegoś produktu, publiczne szkalowanie, to choć jest to nieakceptowalne, to przynajmniej nie jest aż tak szkodliwe jak to co miało miejsce.
No i do tego, moge sie zajac jednak bardziej tym, czym uwielbiam – praca nad ksiazkami, a nie np przyjmowac 3 kontrole z US, bo ktos na mnie doniosl. Po 1szej panie juz mi mowia, ze to po donosie.
Podkładanie świni jak widać nie wyszło z mody. Ciekaw jestem, czy to „życzliwy” sąsiad, „życzliwa” konkurencja, czy „życzliwy” fan.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że akurat Wydawnictwo Gramel wyróżnia się bardzo pozytywnie na naszym rynku. Spora aktywność wydawnicza, nastawienie na klienta, otwartość na nowe technologie.
Nie przeszkadza mi czytanie w języku angielskim, ale zdecydowanie wolę robić to w rodzimym. Dla mnie duża strata. I to przez zwykłe, takie polskie, powiedzmy „nieżyczliwe zachowanie”. Właściwie to należałoby to nazwywać polskosyństwem.
Gramel nie tylko uzasadnia swoje „wyjście” z polskiego rynku ale daje również radę polskim konsumentom RPG. Radę może dość zaskakującą ale jakże ludzką. „Szanuj wydawcę swego, bo możesz nie mieć żadnego”. W tym całym pędzie polskiego „fundomu” ludzie zapomnieli, że wydawca to też RPGowiec i robi biznes przede wszystkim z pasji, a dopiero potem dla pieniędzy. Wynagrodzenie odbiera wiec na dwa sposoby: poprzez informację zwrotną i poprzez zysk.
Jak Ramel zaczął działać w pl, mówię sobie „fajnie, gościu z zewnątrz ucywilizuje nasz ryneczek”. Wyszło z tego jednak „szkoda, ryneczek zmienił Ramela”.
Dziwi mnie decyzja Piotra – wyrobił sobie markę, nawet w końcu dorobił się własnych hejterów i rzuca tyle dobrej roboty ? Sporo ludzi ceni i popiera wydawnictwo (także portfelami, przypomnę – znacznie chudszymi niż te zachodnie) a w zamian dostali focha (jak macie lepszą nazwę na takie zachowanie to sobie jej użyjcie, ja wolę taką).
Ale to nie mój cyrk i nie moje małpy.
Donosy – nie wiem occ, bo w mojej branży to norma – oprócz tradycyjnego zestawu („ZUSy, USy, SRUSy”) dochodzą ponuracy z nadzoru rynku.
I tu uprzedzę polaczkonarzekaczy – to nie jest nasza tradycja – podpierdolka na zachodzie (przynajmniej w dziedzinach technicznych) to klasyka gatunku i mechanizm regulacji (łącznie z tym, że kupuje się produkt konkurencji, bada we własnym labo a potem dołącza wynik do tekstu podpierdolki wraz z akredytką labo).
Pozostaje życzyć Piotrowi grubszej skóry (jeśli zechce zostać w PL) i dużych sprzedaży (gdziekolwiek), zaś erpegówku.pl konkurencji na ryneczku.
Zgadzam się z całym wpisem! Osobiście gdy szukałem wydawnictwa dla projektu TROM, to zadzwoniłem właśnie do nich. Mimo że, nie doszło do współpracy to byli mili, życzyli powodzenia i podali nawet kilka wydawnictw które mogą być zainteresowane! Pełna kultura! Wielka szkoda…