Fate Accelerated w wersji polskojęzycznej jest już dostępne od jakiegoś czasu. Dziś podzielę się historią tłumaczenia FAE i kilkoma związanymi z nim uwagami.
Przede wszystkim nie zamierzałem FAE tłumaczyć. Parę razy już pokusiłem się o translację anglojęzycznych gier z różnym skutkiem i zazwyczaj okazywało się, że później z nich nie korzystałem. Wygodniej było sięgnąć po tekst w oryginale. Co najwyżej moi gracze oczekiwali jakiś skrótów reguł w języku polskim. Wyszedłem więc z założenia, że prościej będzie przetłumaczyć tylko najważniejsze reguły i to w zupełności wystarczy. Po przetłumaczeniu References poczułem jednak niedosyt.
FAE to praktycznie kondensat z Fate Core. Każde kolejne uproszczenie, pominięcie, skrót zaciemnia obraz. Jeśli znasz całość podręcznika, to References praktycznie wystarcza do sprawnego prowadzenia gry. Jeśli nie znasz, to momentalnie pogubisz się w tym co czytasz.
50 stron to wbrew pozorom dla osoby, która nie jest tłumaczem całkiem konkretne wyzwanie, szczególnie gdy nie dysponuje nadmiarem wolnego czasu. Miałem na szczęście już nieco doświadczeń zebranych podczas tłumaczenia innych niewielkich gier, więc wiedziałem czego się obawiać , na co uważać i czemu poświęcić szczególną uwagę. Postaram się je tu zebrać, może komuś się przydadzą (pamiętajcie tylko, że spostrzeżenia osoby amatorsko tłumaczącej coś od czasu do czasu, a nie profesjonalisty).
Kluczem do ukończenia projektu jest systematyczność. Z czasem bywa równie – raz mam go więcej, a wiele razy mniej. W żadnym wypadku nie robię sobie jednak przerwy w pracach nad projektem. Mam dodatkową chwilę to staram się ją wyzyskać do maksimum, ale gdy go nie mam tłumaczę choć jedno zdanie. Serio. Chodzi o to, żeby nie wypaść z rytmu pracy. Gdybym odpuścił choć na dzień zwiększyłbym ryzyko lawiny. Myślenie, że następnego dnia też mogę odpuścić, bo nadrobię pojutrze to pewna droga do przerwania projektu. Wiecie już czemu tłumaczenie FATE 2 i Fudge nie jest ukończone?
Nie przywiązuje się do własnych pomysłów przy niczym co robię. W każdym razie się staram. W przypadku tłumaczeń dotyczy to szczególnie terminologii. Niezależnie od tego jak bardzo podoba mi się mój własny pomysł, ktoś inny może mieć lepszy. Co więcej własne pomysły często wydają się nam dobre tylko dlatego, że są nasze. Bardzo przydaje się pomoc zaufanej osoby, która wnikliwym okiem zerknie na efekty naszej pracy i podda konstruktywnej krytyce, czyli redaktora.
Redaktor jest niezbędny – naprawdę tak uważam. Nigdy nie będziesz miał takiego dystansu do swojej pracy, jak osoba z zewnątrz. Redaktorem musi być ktoś zaufany, ktoś kogo wiedzę i znajomość języka polskiego szanujesz w takim stopniu, żeby zaufać jego osądowi. Oczywiście nie chodzi o ślepe zgadzanie się z redaktorem, ale o to żebyś wierzył w podstawy jego poglądów na swój tekst. Znajomość języka oryginału przez redaktora jest dodatkowym atutem. W tym zakresie mam spore szczęście – nie pierwszy raz pracuję z Marcinem i zawsze jest to satysfakcjonująca komunikacja w wyniku której tekst staje się lepszy.
Pewną ciekawostką wynikającą ze specyfiki mojego sposobu pracy jest to, że prawie nigdy nie tworzę sobie słownika terminów przed przystąpieniem do tłumaczenia tekstu. To nie jest dobra praktyka i nie polecam nikomu tej metody – sam robię tak ponieważ przy samotniczej pracy nie ma potrzeby synchronizacji tłumaczenia, a mnie jest wygodniej tworzyć słownik w jej trakcie. Sam słownik jest płynny – nie raz w trakcie zmieniam zdanie co do zastosowanego terminu (najczęściej z tego powodu, że dotychczasowy nie pasuje do jakiegoś dalszego fragmentu) i wprowadzam wstecznie poprawki. Terminologia nie raz zmienia mi się także w procesie redakcji. W przypadku FAE takich zmian miałem kilka. Dotyczyły zarówno podstawowych pojęć, jak i drabinki przymiotników. To nie do uniknięcia, a marzenia o niezmiennym słowniku stworzonym na samym początku można od razu wsadzić na tę samą półkę co różowe kucyki ze skrzydełkami. Wiele pojęć udaje się dobrze uchwycić znaczeniowo dopiero po bardzo dokładnym przestudiowaniu fragmentów podręcznika, które ich dotyczą, a zostaje jeszcze problem przeniesienia ich na grunt innego języka. Wtedy najczęściej okazuje się, że polski i oryginalny termin pojęciowo nie nakładają się na siebie dokładnie. Czasem jeden z nich jest zbyt wąski lub szeroki i trzeba nieźle nagimnastykować się przy doborze terminu. Jeśli w oryginale stosowano slang to sprawa robi się karkołomna.
Od dawna w takich sytuacjach ratuje mnie słownik wyrazów bliskoznacznych. Terminologii raczej nie tłumaczę dosłownie. Za istotne uważam zachowanie sensu i znalezienie takiego słowa, które będzie dobrze pasowało na hasło. To nic, że w oryginale jest exchange, jeśli w języku polskim „wymiana” wymusza ona dookreślenie czego dotyczy to lepiej poszukać czegoś innego. W przypadku FAE ostatecznie znalazło się „zagranie”, które choć nie ma widocznego związku z pierwowzorem to dobrze nadaje się na termin opisujący pojedynczą zagrywkę w turze.
Warto pamiętać o jeszcze jednej rzeczy: niezależnie od tego jak świetne masz pomysły, jak dobry jest redaktor, jak wiele sugestii uwzględnisz nie uda ci się zadowolić wszystkich. Zawsze jest ktoś komu nie pasują twoje wybory, a swoje pomysły uważa za lepsze. Czasem tak jest, a czasem nie. Niezależnie od wszystkiego do krytyki warto podchodzić z pokorą, to pozwala uczyć się od innych. Z drugiej strony jeśli wiesz, że zrobiłeś wszystko najlepiej jak się dało nie masz powodu wstydzić się swoich decyzji. Nawet jeśli uważasz, że racja jest po twojej stronie pamiętaj że dyskusja służy wymianie poglądów, a nie zmuszeniu oponenta do zaakceptowanie twojego zdania. Wzajemny szacunek pozwala wymienić się argumentami nawet jeśli obie strony pozostaną przy swoich poglądach.
Na koniec sprawa wydawałoby się oczywista, choć jak wynika z moich obserwacji nie dla każdego. Każdy projekt może się nie udać, bo nie wszystko możesz przewidzieć. Dlatego nie reklamuj czegoś czego nie masz, nie obiecuj gruszek na wierzbie. Najpierw wykonaj pracę, potem chwal się efektami. Co innego gdy potrzebujesz pomocy. Wtedy daj znać co masz, co chcesz osiągnąć i czego ci potrzeba. Jeśli jesteś wiarygodny znajdą się chętni do pomocy. Tak udało mi się znaleźć pomoc w składzie i zilustrowaniu FAE i Fate Core.
Jeśli zastanawiacie się jak to co napisałem o samotniczym tłumaczeniu FAE ma się do projektu translacji Fate Core to odpowiedź brzmi nijak. Inna skala, inne wyzwania. Prace nad tłumaczeniem trwają. W stosunku do pierwotnego planu mamy spore opóźnienie. Naprawdę spore. Na szczęście trudności nas nie zniechęciły, ale wręcz zmobilizowały do zwiększenia wysiłków. Nadal pracujemy, nadal nam się chce, nadal mamy postępy. Kiedy skończymy? Nie wiem – wiele może się jeszcze wydarzyć. Na razie prawdopodobny termin to druga połowa 2014 roku. To ostrożna kalkulacja, która nie uwzględnia żadnych kataklizmów, a jednocześnie nie zakłada że nagle los wysypie nam płatki róż na ścieżkę.
Read Full Post »